źr.maguzz.com |
Jak można było się spodziewać
drużyna z południowej Florydy odniosła dwa zwycięstwa na swoim
terenie. O ile zwycięstwo nad Lakers można nazwać łatwym, o tyle
triumf nad Jazz nie był taki łatwy.
Los
Angeles Lakers – Miami Heat 88:101
W pierwszej połowie na wyróżnienie w drużynie z
południowej Florydy zasługuję Hassan Whiteside. Kompletnie
zdominował Roy'a Hibbert'a, który nie potrafił nadążyć za swoim
młodszym przeciwnikiem. Kolejny raz pozytywnym zaskoczeniem był
Tyler Johnson, który bardzo się rozwinął i teraz pod nieobecność
Mario Chalmers'a na Florydzie to właśnie TJ będzie zastępcą
Dragicia na pozycji rozgrywającego. Chociaż często można zauważyć
że obaj ci panowie spędzają sporo czasu ze sobą na parkiecie.
Druga połowa to dominacja Miami Heat i Chris'a Bosh'a, który w
całym meczu zdobył 30 punktów i dołożył do tego 11 zbiórek.
Utah
Jazz – Miami Heat 91:92
Dwyane Wade nie wystąpił w tym meczu ponieważ jego
syn przebywa w szpitalu. Świetny mecz przeciwko Jazz rozegrał Chris
Bosh 25 punktów, 8 zbiórek, 4 asysty, 4 bloki. Razem z Whitesidem
zaliczyli 9 bloków w tym spotkaniu. Po stronie przeciwników 7
bloków zaliczył Derrick Favors, bardzo niedoceniany silny
skrzydłowy, który posiada niebywały talent. Jak to mówią
amerykanie Sky is the limit (możliwości są praktycznie
nieograniczone). Na wielką pochwałę zasługuje pierwszoroczniak
Josh Richarson (8 punktów i 3 zbiórki). Może te statystyki nie są
wysokich lotów, ale tym występem Josh pokazał że zasługuje na
szansę gry. Już w spotkaniu z Lakers Richarson pokazał że warto
na niego stawiać. Zdobył tylko 1 punkt w tym spotkaniu, ale pokazał
ducha walki, nieustępliwość w obronie, poświęcenie dla drużyny.
Są to rzeczy które docenia każdy trener. Nie oszukujmy się każdy
zawodnik znajdujący się w NBA potrafi zdobywać punkty, tylko ich
ilość zależy od dyspozycji w jakiej jest w danym momencie. Ale nie
każdy zawodnik potrafi robić rzeczy jakie wymieniłem wyżej
(nieustępliwość w obronie, poświęcenie dla drużyny, duch
walki). Jeśli jeszcze jacyś fani Heat płaczą za Mario Chalmersem
to pora otrzeć łzy i patrzeć w przeszłość. Bo oto na naszych
oczach rozwija się bardzo dobry zmiennik na pozycję 1 i 2, a mowa
tutaj o Tylerze Johnsonie. Chłopak naprawdę potrafi grać i
zdecydowanie jest bardziej przydatny niż Rio (który jak już
wcześniej pisałem gra bardzo słabo już od dłuższego czasu).
Johnson zdobył w tym meczu 17 punktów i nie zawiódł w końcowych
momentach spotkania dając Heat szóstą wygraną w tym młodym
jeszcze sezonie. Nie wiem jak wy ale ja mam wrażenie że ławka Heat
wygląda lepiej bez Gerald'a Green'a niż z nim w składzie. Grają o
wiele bardziej zespołowo, a Green który dostaje piłkę od razu
rzuca (oddał on 31 rzutów w trzech meczach w moim odczuciu jest to
o wiele za dużo i często są to nie przygotowane rzuty). Wow ale
się rozpisałem o graczach zadaniowych, którzy są nie mniej ważni
niż gwiazdy czy supergwiazdy. Może tak na koniec jeszcze dodam moją
bardzo kontrowersyjną opinie. Otóż uważam, że gracze zadaniowi
są ważniejsi od gwiazd w mistrzowskiej układance. Wykonują oni
brudną robotę, która na koniec dnia jest zapominana. Wszyscy fani
po wygraniu mistrzostwa przez swoją ukochaną drużynę skandują
imiona i nazwiska swoich gwiazd, ale mało wiwatuje na cześć
Battiera czy innego Stevensona (chodzi mi tutaj o DeShawna z
mistrzowskiej drużyny Dallas z 2011 roku, który wykonał świetną
robotę w obronie przeciwko Lebronowi czy Wade'owi). Oczywiście
Gwiazdy takie jak James czy Curry też robią swoją robotę.
Ułatwiają grę swoim kolegom z zespołu, zdobywają punkty w
kluczowych momentach. Często też powtarzam stwierdzenie że bez
Battier'a Lebron nie wygrałby mistrzostwa NBA. To właśnie Shane
krył najlepszych graczy zespołu przeciwnika, poświęcał swoje
ciało w walce o niczyje piłki, przy wymuszaniu faulów w ataku
rywali. To właśnie dzięki takim zagraniom wygrywa się mistrzostwo
NBA, a nie dzięki temu jak jest się dobrym na papierze. Dlatego
właśnie dzięki takim graczom jak Bruce Bowem, Shane Battier,
Udonis Haslem,Shawn Marion, Danny Green, James Posey, Scottie Pippen,
Ben Wallace, Robert Horry, wielcy zawodnicy mają zaszczyt włożyć
mistrzowskie pierścienie na swoje palce.
Dziękuje za uwagę, trochę zboczyłem z tematu
podsumowań, ale myślę, że artykuł był i tak ciekawy. Co
sądzicie o mojej kontrowersyjnej opinii? Podzielcie się tym ze mną
w komentarzach. Zapraszam na kolejne posumowania spotkań Miami Heat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz