Nadszedł czas, aby ogłosić światu mój, jakże subiektywny, wybór na pozycję silnego skrzydłowego. Na samym początku zaznaczę, że przez kilka dni biłem się z myślami, czy trzymać się sztywno konwencji nominalnych pozycji danych zawodników, czy dokonać swoistej podkoszowej wariacji. Ta druga opcja wzięła we mnie górę. Przemówił za nią koronny argument- muszę zmieścić w swoim zestawieniu moich ulubionych graczy. Oto pierwszy z nich:
Power forward: Hakeem Olajuwon
Niektórzy z was, patrząc na mój backcourt, mogli pomyśleć, że pod koszem wystawie typowych zadaniowców, którzy specjalizowaliby się w zbiórkach i blokach. Owszem, taka drużyna funkcjonowałaby całkiem dobrze, ale moim pierwszym założeniem podczas kompletowania pierwszej piątki było to, aby odzwierciedlała ona najlepszych zawodników na danych pozycjach. Pierwszej części udało mi się dotrzymać- jest najlepszy gracz, ale w drugiej musiałem zrobić wyłom, ponieważ Olajuwon nie jest nominalnym silnym skrzydłowym. Jednak uważam, że znakomicie wypełni powierzoną mu rolę.
Możemy być pewni, że tak kompletnego koszykarza zawdzięczamy "magii wzrostu". Nie zrozumcie mnie źle. Nie odmawiam umiejętności nigeryjskiemu środkowemu, ale musimy pamiętać, że, gdyby nie wzrost, to o Olajuwonie moglibyśmy usłyszeć jedynie w kontekście piłki nożnej lub ręcznej, które trenował za młodu. Jednak lata spędzone na szlifowaniu umiejętności z powyższych dyscyplin, nie poszły na marne w koszykówce, ale stały się ogromną zaletą Hakeema.
Po wielu ligowych perypetiach, dopiero w sezonie 1993/1994 nastał dla Olajuwona i ekipy Houston Rockets złoty wiek. Środkowy drużyny z Teksasu został nagrodzony statuetką dla najbardziej wartościowego zawodnika ligi oraz przełamał złą passę w rozgrywkach play-offs, prowadząc swój klub do wielkiego finału NBA na spotkanie z nowojorskimi Knicks, którymi przewodził dobry znajomy Hakeema, jeszcze z czasów uczelnianych- Patrick Ewing. Finałowa seria wymagała aż siedmiu meczów do wyłonienia zwycięzcy. Po bardzo zaciętych, pełnych defensywnych zagrań i wyczulonych na wykorzystanie każdego błędu przeciwnika meczach, nowymi mistrzami najlepszej ligi świata zostali Houston Rockets, a Olajuwon stał się jedynym zawodnikiem w historii, który w ciągu roku zgarnął: MVP sezony regularnego, MVP finałów oraz nagrodę dla najlepszego obrońcy (a to wszystko w tak silnych latach 90.).
Zmagania w latach 1994/1995 usłane były licznymi kontuzjami oraz wahaniami formy całej ekipy z Houston, co poskutkowało uplasowaniem się dopiero na szóstej pozycji przed rozpoczęciem postseason. Hakeem Olajuwon na swojej drodze po back-to-back musiał zmierzyć się z zawodnikami, którzy obecnie na stałe goszczą we wszelkich rankingach wszech czasów. W pierwszej rundzie Houston Rockets z problemami pokonali, rozstawionych o trzy oczka wyżej, Utah Jazz, którym przewodził znakomity duet Stockton-Malone. W następnej kolejności Rakiety trafiły na Phoenix Suns, którzy zajmowali drugie miejsce na zachodzie. Drużyna Charlesa Barkleya została zwyciężona w siedmiu meczach. W finale konferencji na Hakeema i spółkę czekali już San Antonio Spurs wraz ze świeżo upieczonym MVP- Davidem Robinsonem. Houston po sześciu meczach zameldowali się w finale, gdzie odprawili z kwitkiem niedoświadczonych Orlando Magic, którzy starali się zatrzymać Olajuwona swoją najlepszą bronią- młodym Shaq'iem. Finał skończył się po szybkich czterech spotkaniach, a Hakeem ponownie mógł cieszyć się ze zdobytego mistrzostwa oraz statuetki MVP finals. Po dwóch sezonach wyśmienitej gry, Hakeem Olajuwon zakorzenił w świadomości kibiców przeświadczenie, że jest jednym z najlepszych koszykarzy na naszym globie. Jednak nie dane mu było więcej stoczyć bezpośredniej walki o najwyższe laury.
Wielu analityków NBA podkreśla, że środkowy Houston Rockets był rozgrywającym uwięzionym w ciele centra. Uważam, że nie sposób się z nimi nie zgodzić. Hakeem z łatwością potrafił zdobywać punkty oraz blokować rzuty rywali. Niejednemu przeciwnikowi zakręcił w głowie swoimi zwodami, szczególnie klasycznym dream shakiem, szybkością oraz skocznością. Nie będzie błędem jeśli stwierdzę, że wiele z tych zagrań było skutkami jego wcześniejszych pasji- piłki nożnej i szczypiorniaka. To również dzięki nim Olajuwon był tak bardzo motorycznym i wszechstronnym graczem, który z pewnością wyprzedzał swoją epokę. Właśnie powyższymi umiejętnościami skradł moje kibicowskie serce i na stałe zagościł w mojej piątce najlepszych zawodników. Na koniec oddam głos (nie, tym razem nie będzie to Magic) Shaqowi:
Hakeem ma pięć zagrań. Do tego cztery wariacje tych zagrań. To daje łącznie dwadzieścia zagrań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz