poniedziałek, 6 lipca 2015

Podsumowanie piątego dnia offseason


Kolejny raport, piątego już dnia offseason, ląduje na waszych biurkach trochę później niż bywało to przedtem oraz, tym razem, mojego autorstwa. To wszystko z powodu rozlicznych obowiązków, które zaprzątały mi głowę tego słonecznego dnia. Ale do rzeczy. Najważniejsze fakty są takie: Phoenix pogodzili się, że ich marzenia o pozyskaniu LaMarcusa Aldridga pękły jak bańka mydlana, a Los Angeles Lakers w końcu zaczęli wyciągać kasę na stół. Chcecie znać konkrety? Więc za mną!

Sternicy Słońc z Arizony czuli niemałą presję po tym, jak LaMarcus Aldridge postanowił kontynuować swoją karierę w trykocie San Antonio Spurs. Ale trzeba im przyznać, że dzielnie przełknęli gorycz "porażki" i niedługo po tym wydarzeniu podpisali na 4 lata Tysona Chandlera, oferując mu kwotę 52 mln dolarów amerykańskich. Tego zawodnika nie trzeba przedstawiać żadnemu fanowi NBA, a tym bardziej żadnemu miłośnikowi defensywy. Albowiem Chandler w swojej karierze święcił takie sukcesy jak: wygranie statuetki dla najlepszego obrońcy sezonu, powołanie do pierwszej defensywnej piątki ligi, nie wspominając o jednym pierścieniu na jego koncie, podobnie o jednokrotnym powołaniu do All-Star Game. Nie wydaje mi się adekwatnym przytaczanie statystyk Tysona Chandlera z poszczególnych sezonów, ponieważ nie oddają one jego ogromnego zaangażowania w grę obronną drużyny, ale warte nadmienienia jest to, że po jego transferze do New York Knick, defensywa nowojorskiej ekipy poprawiła się o niebagatelne 11 punktów. Phoenix Suns w niedawno zakończonym sezonie NBA, byli 26 drużyną pod względem obrony, tracąc średnio 103.3 pkt na spotkanie. Moim zdaniem, jeśli Tyson Chandler nadal będzie zostawiał całego siebie na bronionej części boiska, to stanie się on ważnym ogniwem w rotacji Suns- swoistym X-factorem, jakim był za czasów gry w mistrzowskich Dallas Mavericks. Prognozuję, że defensywa ekipy z Arizony może poprawić się o około 6-7 pkt. Pamiętajmy, że Phoenix znajdują się w mocnej konferencji zachodniej.



Los Angeles Lakers rozpoczęli wzmacnianie swojego składu od pozyskania Roya Hibberta, przed którym jest jeszcze ostatni rok kontraktu za 15,5 mln USD. Chyba każdy z nas ma ciągle w pamięci, jak Roy Hibbert swoją dobrą postawą w obronie, walce na tablicach oraz umiejętnym odegraniem piłki na obwód, kiedy była taka potrzeba, skutecznie ochładzał mistrzowskie zapędy Miami Heat dowodzonych przez LeBrona Jamesa. Sam Hibbert, mimo lekkiego załamania kariery w ostatnim sezonie, wciąż pamięta swoje dwukrotne występy w All-Star Game oraz zwiniętą mu sprzed nosa statuetkę najlepszego obrońcy roku (Joakim Noah, o tobie mowa!) i uważam, że w tym wielkim cielsku siedzi, gdzieś głęboko, chęć udowodnienia czegoś nie tylko sobie, ale i fanom najlepszej ligi świata. Pytanie tylko, jaka będzie jego rola w przebudowującej się ekipie Jeziorowców? Cały czas mam żal do Kobego Bryanta, którego talent podziwiam i, którego etyka pracy sprawia, że mam ciarki na plecach. Niestety, dla Lakers, jeden z najlepszych SG na świecie nie chciał obniżyć swoich dochodów i nie dał jednocześnie szansy na miękką przebudowę w Los Angeles (chociażby taką, jaką przechodzą obecnie San Antonio Spurs- wymianę krwi w krwiobiegu). Oby Roy Hibbert dostał szansę na konkretną grę w ekipie z Miasta Aniołów oraz, oby stał się dobrym mentorem dla Juliusa Randle'a.


Kolejną armatą wycelowaną w pozostałe 29 drużyn NBA przez Los Angeles Lakers, ma być aktualny najlepszy rezerwowy ligi- Lou Williams, który dogadał się z Jeziorowcami w sprawie swojego 3-letniego kontraktu, opiewającego na 21 mln dolarów. Nominalna pozycja Williamsa to rozgrywający, ale patrząc na jego grę możemy mieć poważne zastrzeżenia do powyższej informacji. Lou nie jest zawodnikiem typu first pass i nie najlepiej spisuje się jako kreator gry. Tym samym raczej nie będzie on zabierał cennych minut D'Angelo Russellowi, który głodny jest gry i rozwoju. Jednak patrząc na jego wzrost, możemy nabrać kolejnych wątpliwości (6'1"), gdyż nie jest to wymarzona miara, gdyby miał on grać na pozycji nr 2. Osobiście nie widzę go w wyjściowej piątce, mając w głowie informacje o postępującej rehabilitacji Bryanta. Uważam, że Lou Williams dalej będzie spełniał swoją rolę do jakiej przyzwyczaił fanów NBA, czyli wchodzenia z ławki, oddawaniu trudnych rzutów oraz wymuszaniu cennych fauli. A takiego typu zawodnik potrzebny jest każdej ekipie, bez względu na aspiracje. 

W tym miejscu pozwolę sobie zakończyć moje podsumowanie piątego dnia offseason oraz zapowiedzieć nowy cykl artykułów pt. "Magiczne podwórko", w którym komentował będę poczynania ekipy Orlando Magic (dlatego pomijam tutaj kontrakt Kylego O'Quinna). Konkretnych dat nie podaję, musicie być czujni ;)
Jednocześnie zachęcam do wyrażania swoich opinii w komentarzach oraz do udostępniania naszych postów na serwisach społecznościowych, czym przyczynicie się do rozwoju naszego bloga. Z góry dzięki!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz