środa, 22 lipca 2015

Pierwsza piątka dawnych czasów: Shooting guard


Nadszedł czas, aby ogłosić wam, kogo wytypowałem na pozycje rzucającego obrońcy do mojego składu dawnych czasów. Powiem już na wstępie, że po kilkudniowych rozważaniach i porównaniach zawodników wybór był spodziewany. Czas schylić czoło przed Legendą mimo, że nie należę do grona jego zagorzałych fanów. Zapraszam do lektury.

Shooting guard: Michael Jordan


W grę wchodziły między innymi takie nazwiska: Clyde Drexler, Ray Allen (niestety nie będzie prezentu na 40. urodziny), Reggie Miller oraz Pete Maravich. Uważam, że pierwszą powinnością rzucającego obrońcy jest właśnie rzucanie, choć powinien mieć on chociaż minimalny udział w rozgrywaniu. Stąd to łatwość w zdobywaniu punktów była pierwszym kryterium, które brałem pod uwagę. Następnym w kolejności, tak jak w nazwie pozycji, była obrona, później psychika- aby w końcówce decydującego meczu nie zadrżał nadgarstek, na końcu- zbieranie piłek. Podsumowując wszystkie wymagania, nie mogłem dokonać innego wyboru- padło na Michaela Jordana. 

Ja, jako osoba z rocznika '95, klarowałem swój koszykarski gust w erze prime time'u Kobego Brynata, który mimo, że garściami czerpał z osoby Jego Powietrznej Wysokości, to nie był jego klonem. Stąd z początku Jordana kojarzyłem tylko chaotycznie z Chicago oraz Kosmicznym meczem. Jednak w Polsce zazwyczaj pomiędzy NBA a Michaelem stawiany jest znak równości, stąd nasze drogi musiały się siłą rzeczy skrzyżować. Nigdy nie byłem i pewnie nie będę jego fanem, ale chciałbym w tym skromnym artykule oddać to, co mu się należy- szacunek. 



Jeżeli chodzi o punkty, to Michael Jordan jest maszynką do ich zdobywania, czego potwierdzenie znajdziemy w 10-krotnym otrzymaniu tytułu króla strzelców. Jeśli kompletujesz swój skład i chcesz, aby zawodnik trafił z półdystansu, czy wszedł dynamicznie pod kosz, to wybierasz Jordana. Dodajmy do tego bardzo dobrą skuteczność, co jak dla mnie ma kolosalne znaczenie, bo nie sposób jest rzucić 30 pkt przy 30-40 oddanych rzutach (pozdro Westbrook). Michael w prawie całej swojej karierze legitymował się około 50% skuteczności z gry, aby zakończyć karierę ze średnią 49,7%- czyli statystycznie, co drugi jego rzut znajdował drogę do kosza. Kolejnym wielkim atutem koszykarskiej ikony lat 90-tych jest dominacja w grze 1 na 1. Sądzę, że shooting guard powinien być ekspertem od tego typu gry, ponieważ nawet, gdy całej drużynie pewnego dnia nie idzie i nie siedzi, to gracz z dwójki musi uratować sytuacje i wypracować sobie miejsce do oddania celnego rzutu. Nie będzie błędem, jeśli w tym temacie oddam głos mojemu point guardowi:
Michael jest największym graczem jeden na jeden. Nie potrafiłem wyjść i rzucić 60 oczek tak jak on, ale on nie potrafił uruchomić swoich kolegów. ~Magic Johnson
 Biorąc pod uwagę drugą ważna dla mnie kwestię, jaką jest defensywa, śmiem stwierdzić, że Michael Jordan był jednym z lepszych obrońców na swojej pozycji. Oczywiście porównywanie go do aktualnych zawodników nie ma najmniejszego sensu. Uważam, że koszykówka lat 80. czy 90. była bardziej nastawiona na obronę, niż ta obecna. Michael Jordan w całej swojej zawodowej karierze zgromadził jedną statuetkę dla Defensive Player Of The Year, ale aż 9 razy powoływany był do pierwszej piątki obrońców. Zaś w statystykach możemy obejrzeć dumne 2,4 przechwytu notowane średnio w każdym spotkaniu. Najlepszy zawodnik Chicago Bulls dobrze czuł się po bronionej stronie parkietu. Mimo to jego umiejętności ofensywne przyćmiewają obserwatorom pracę wkładaną przez niego w defensywie, między innymi podczas krycia przeciwników i przewidywania toru lotu podanych piłek. Należy wyraźnie stwierdzić, że Michael miał ku temu intuicję.



Jeżeli chodzi o psychikę Michaela Jordana, to tutaj spotykam pierwszy poważny problem. Z jednej strony MJ jest nałogowym zwycięzcą- na co niewątpliwie miała wpływa sytuacja z niepowołaniem go do szkolnej drużyny koszykówki- bez najmniejszego wahania powierzyłbym mu piłkę w końcówce meczu oraz wiedziałbym, że swoim trash talkiem może zniszczyć dyspozycję meczową pierwszej ofensywnej opcji przeciwnej ekipy. Z drugiej strony Michael potrafi zdruzgotać psychicznie również swoich partnerów z drużyny lub, obecnie, podwładnych. Przykładu nie trzeba długo szukać- Michael Kidd-Gilchrist i jego "znakomita" skuteczność rzutowa, czy spoliczkowanie Steve'a Kerra, to tylko pierwsze z brzegu. Jednak myślę, że wypadkowa przeważa na stronę niezłomności w najważniejszych momentach, tym bardziej, że nie kompletuję składu nieopierzonych pierwszoroczniaków, tylko legend NBA, dla których doświadczenia psychiczne to chleb powszedni.


Uważam, że backcourt pod szyldem Johnson-Jordan jest kompletny pod każdym względem: ataku, obrony oraz kreowania gry. Teraz zostaję już tylko dobrać tym panom odpowiednich pomagierów na skrzydle oraz pod koszem.
Myślę, że doskonałą klamrą dla powyższego artykułu będzie wymienienie najważniejszych osiągnięć MJ, aby jeszcze bardziej podbudować w was jego autorytet:
6x mistrz NBA
5x MVP sezonu regularnego
6x MVP finałów
10x powołany do pierwszej piątki ligi
1x DPOTY
9x powołany do pierwszej piątki obrońców NBA
1x ROTY
10x król strzelców ligi
15x wybrany do Meczu Gwiazd
2x mistrz olimpijski

Zapraszam do wyrażania swoich opinii w komentarzach oraz do wyczekiwania gracza, którego wytypuje na pozycję nr 3. Kogo wy widzicie jako small forwarda?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz