poniedziałek, 14 września 2015

EuroBasket 2015: 1/8 finału (2/2)

Wczoraj zostały rozegrane kolejne spotkania w ramach 1/8 finału Mistrzostw Europy, podczas których byliśmy świadkami nie lada niespodzianki, dobrych, zaciętych spotkań oraz pogromu. Jesteśmy już coraz bliżej finału, więc sytuacja staję się bardzo klarowna, a w grze zostają tylko silne i utalentowane ekipy. Jeśli nie mogliście obejrzeć wczorajszych spotkań, to serdecznie zapraszamy was na podsumowanie, z którego dowiecie się jak wyglądał ubiegły dzień na parkietach w Lille.


Chorwacja 59:80 Czechy 

Zaczynamy od mocnego uderzenia, jakim z pewnością było zwycięstwo Czechów nad faworyzowaną Chorwacją, która przez ostatnie 10 lat zajmowała miejsca w czołowej ósemce Mistrzostw Europy. Powiem wam szczerze, że nie jestem szczególnym amatorem chorwackiej koszykówki (ciekawe, kto jest) i sądziłem, że Chorwaci zostaną wyeliminowani jeszcze przed walką o medale, ale nie spodziewałem się, że z turnieju wykopią ich Czesi. Ten mecz pokazuje piękno sportu, który jest kolosalnie nieprzewidywalny. Zazwyczaj bywa tak, że potencjalnie słabsza drużyna stara się przez większość spotkania dotrzymać kroku tej silniejszej, aby w końcówce meczu odskoczyć wykorzystując błąd rywali. Całkowite zaprzeczenie tej teorii możemy znaleźć we wspomnianym pojedynku. Reprezentanci Czech od początku weszli w mecz po prostu dużo lepiej, wygrywając kolejne trzy kwarty różnicą: 7, 10 i 5 punktów. Chorwaci nie potrafili złapać swojego rytmu na atakowanej stronie parkietu, kończąc mecz z dorobkiem skuteczność około 30%- z gry i z dystansu, i aż z 24 stratami. My, polscy kibice, aż za dobrze wiemy do czego może prowadzić taka ilość zgubionych piłek. Duże uznanie po stronie czeskiej należy się przede wszystkim dla duetu Satoransky-Vesely, który walnie przyczynił się do wspomnianego zwycięstwa, notując łącznie: 30 punktów, 18 zbiórek oraz 11 asyst. Pytanie jest jedno: czy Czesi będą w stanie zagrać na podobnym poziomie przeciwko bardzo dobrej Serbii, z którą przyjdzie im się zmierzyć w ćwierćfinale?


Najlepsi statystycznie:

Chorwacja: Mario Hezonja: 10 pts, 9 reb, 1 as, 2 st
Czechy: Jan Vesely- 20 pts, 13 reb, 2 st

Serbia 94:81 Finlandia

Pojedynek tych zespołów z pewnością zaspokoiłby wytrawnego konesera koszykówki nawet podczas oglądania półfinału. Niestety już w 1/8 musieliśmy pogodzić się z odpadnięciem jednej z drużyn. Wiadome było wszem i wobec, że Serbia to murowany faworyt tego spotkania, a nawet całego turnieju, o czym już niejednokrotnie wspominałem. Jednak jak przystało na finlandzkie wilki, które tanio skóry nie sprzedają, mogliśmy być świadkami całkiem wyrównanego spotkania. A to jest to, czego oczekujemy po każdym pojedynku. Od początku spotkania Serbowie, przy bardzo dobrej obronie na obwodzie i zmianach krycia ekipy Finlandii, postanowili wykorzystać swoją przewagę w pomalowanym, gdzie prym przez większość czasu gry wiódł Miroslav Raduljica. Finowie nie mieli stanowczej odpowiedzi na najlepszego serbskiego środkowego. Nic więc dziwnego, że to on dołożył największą cegiełkę do końcowego wyniku. Skutkiem gry blisko kosza było aż 30 asyst zanotowanych przez reprezentację Serbii, która przyzwyczaiła nas do drużynowej gry, mimo to taka linijka robi wrażenie. Podopieczni Henrika Dettmanna dzielnie trzymali się przez 3 kwarty, jednak w ostatniej odsłonie meczu Serbowie wskoczyli na wyższe obroty, na które przeciwnicy nie byli w stanie odpowiedzieć- 3 szybkie trójki, kilka kontr, dołóżmy do tego nieskuteczność po stronie Finlandii i efekt gotowy, 19 punktów przewagi po stronie Serbów. Gratulacje dla Finów, którzy po raz kolejny pokazali kawał dobrej koszykówki. Szkoda, że już teraz kibice muszą rozstać się z ich interpretacją basketu. Tym samym Serbia jest jedną z niewielu niepokonanych, jak dotąd, drużyn, obok: Francji i Grecji. Czy takie też będzie rozstawienie na podium?


Najlepsi statystycznie:

Serbia: Miroslav Raduljica: 27 pts, 4 reb
Finlandia: Sasu Salin: 26 pts, 4 reb, 2 as, 2 st

Izrael 52:82 Włochy

Pogrom. Inaczej tego nazwać nie można. Wiadomo, że Włosi byli niewątpliwym faworytem tego spotkania, ale chyba większość z nas miała nadzieję, że Izrael tak łatwo się nie podda i dzielnie stawiać będzie czoła przeciwnikowi. Niestety byliśmy świadkami bardzo jednostronnego spotkania. Reprezentanci Izraela wyglądali wczoraj jak biblijny Dawid walczący z włoskim Goliatem. Tyle, że tym razem siła dosłownie była po stronie Włochów, którzy od samego początku narzucili Izraelowi swój styl gry i raz za razem dziurawili, już i tak dobrze podziurawione, siatki rzutami z dystansu. Podopieczni Simone Pianigianiego byli po prostu o kilka klas wyżej od Izraelczyków, czego piękną puentą jest wynik końcowy.


Najlepsi statystycznie:

Izrael: Gal Mekel: 20 pts, 5 reb, 3 as
Włochy: Alessandro Gentile: 27 pts, 5 reb, 2 as

Litwa 85:81 Gruzja


Najlepsi statystycznie;

Litwa: Jonas Maciulis: 34 pts, 6 reb, 3 as, 4 st
Gruzja: Zaza Pachulia: 23 pts, 7 reb, 3 as



Jeśli masz smykałkę do wyrażania swoich opinii i kochasz koszykówkę, to dołącz do ekipy Kosza na drzewie i twórz razem z nami nowy koszykarski blog opiniotwórczy!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz