poniedziałek, 16 listopada 2015

Jazz, Lakers czyli dwa kolejne zwycięstwa Miami Heat. Jak ważni są gracze zadaniowi.

źr.maguzz.com


Jak można było się spodziewać drużyna z południowej Florydy odniosła dwa zwycięstwa na swoim terenie. O ile zwycięstwo nad Lakers można nazwać łatwym, o tyle triumf nad Jazz nie był taki łatwy.


Los Angeles Lakers – Miami Heat 88:101

W pierwszej połowie na wyróżnienie w drużynie z południowej Florydy zasługuję Hassan Whiteside. Kompletnie zdominował Roy'a Hibbert'a, który nie potrafił nadążyć za swoim młodszym przeciwnikiem. Kolejny raz pozytywnym zaskoczeniem był Tyler Johnson, który bardzo się rozwinął i teraz pod nieobecność Mario Chalmers'a na Florydzie to właśnie TJ będzie zastępcą Dragicia na pozycji rozgrywającego. Chociaż często można zauważyć że obaj ci panowie spędzają sporo czasu ze sobą na parkiecie. Druga połowa to dominacja Miami Heat i Chris'a Bosh'a, który w całym meczu zdobył 30 punktów i dołożył do tego 11 zbiórek.

Utah Jazz – Miami Heat 91:92

Dwyane Wade nie wystąpił w tym meczu ponieważ jego syn przebywa w szpitalu. Świetny mecz przeciwko Jazz rozegrał Chris Bosh 25 punktów, 8 zbiórek, 4 asysty, 4 bloki. Razem z Whitesidem zaliczyli 9 bloków w tym spotkaniu. Po stronie przeciwników 7 bloków zaliczył Derrick Favors, bardzo niedoceniany silny skrzydłowy, który posiada niebywały talent. Jak to mówią amerykanie Sky is the limit (możliwości są praktycznie nieograniczone). Na wielką pochwałę zasługuje pierwszoroczniak Josh Richarson (8 punktów i 3 zbiórki). Może te statystyki nie są wysokich lotów, ale tym występem Josh pokazał że zasługuje na szansę gry. Już w spotkaniu z Lakers Richarson pokazał że warto na niego stawiać. Zdobył tylko 1 punkt w tym spotkaniu, ale pokazał ducha walki, nieustępliwość w obronie, poświęcenie dla drużyny. Są to rzeczy które docenia każdy trener. Nie oszukujmy się każdy zawodnik znajdujący się w NBA potrafi zdobywać punkty, tylko ich ilość zależy od dyspozycji w jakiej jest w danym momencie. Ale nie każdy zawodnik potrafi robić rzeczy jakie wymieniłem wyżej (nieustępliwość w obronie, poświęcenie dla drużyny, duch walki). Jeśli jeszcze jacyś fani Heat płaczą za Mario Chalmersem to pora otrzeć łzy i patrzeć w przeszłość. Bo oto na naszych oczach rozwija się bardzo dobry zmiennik na pozycję 1 i 2, a mowa tutaj o Tylerze Johnsonie. Chłopak naprawdę potrafi grać i zdecydowanie jest bardziej przydatny niż Rio (który jak już wcześniej pisałem gra bardzo słabo już od dłuższego czasu). Johnson zdobył w tym meczu 17 punktów i nie zawiódł w końcowych momentach spotkania dając Heat szóstą wygraną w tym młodym jeszcze sezonie. Nie wiem jak wy ale ja mam wrażenie że ławka Heat wygląda lepiej bez Gerald'a Green'a niż z nim w składzie. Grają o wiele bardziej zespołowo, a Green który dostaje piłkę od razu rzuca (oddał on 31 rzutów w trzech meczach w moim odczuciu jest to o wiele za dużo i często są to nie przygotowane rzuty). Wow ale się rozpisałem o graczach zadaniowych, którzy są nie mniej ważni niż gwiazdy czy supergwiazdy. Może tak na koniec jeszcze dodam moją bardzo kontrowersyjną opinie. Otóż uważam, że gracze zadaniowi są ważniejsi od gwiazd w mistrzowskiej układance. Wykonują oni brudną robotę, która na koniec dnia jest zapominana. Wszyscy fani po wygraniu mistrzostwa przez swoją ukochaną drużynę skandują imiona i nazwiska swoich gwiazd, ale mało wiwatuje na cześć Battiera czy innego Stevensona (chodzi mi tutaj o DeShawna z mistrzowskiej drużyny Dallas z 2011 roku, który wykonał świetną robotę w obronie przeciwko Lebronowi czy Wade'owi). Oczywiście Gwiazdy takie jak James czy Curry też robią swoją robotę. Ułatwiają grę swoim kolegom z zespołu, zdobywają punkty w kluczowych momentach. Często też powtarzam stwierdzenie że bez Battier'a Lebron nie wygrałby mistrzostwa NBA. To właśnie Shane krył najlepszych graczy zespołu przeciwnika, poświęcał swoje ciało w walce o niczyje piłki, przy wymuszaniu faulów w ataku rywali. To właśnie dzięki takim zagraniom wygrywa się mistrzostwo NBA, a nie dzięki temu jak jest się dobrym na papierze. Dlatego właśnie dzięki takim graczom jak Bruce Bowem, Shane Battier, Udonis Haslem,Shawn Marion, Danny Green, James Posey, Scottie Pippen, Ben Wallace, Robert Horry, wielcy zawodnicy mają zaszczyt włożyć mistrzowskie pierścienie na swoje palce.



Dziękuje za uwagę, trochę zboczyłem z tematu podsumowań, ale myślę, że artykuł był i tak ciekawy. Co sądzicie o mojej kontrowersyjnej opinii? Podzielcie się tym ze mną w komentarzach. Zapraszam na kolejne posumowania spotkań Miami Heat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz