Zaczęliśmy ćwierćfinały! To oznacza, że zwycięzca danego spotkania przechodzi dalej, a przegrany walczy w innej parze o jak najlepsze rozstawienie w kwalifikacjach na igrzyska olimpijskie w Rio. Pierwszego dnia 1/4 finału, według zapowiedzi ekspertów, mieliśmy być świadkami jednego emocjonującego pojedynku Hiszpanii z Grecją oraz jednego spacerku do półfinału, Francji z Łotwą. Czy tak było? Przekonajcie się sami:
Hiszpania 73:71 Grecja
To spotkanie poprzedziły wielkie oczekiwania ze strony kibiców europejskiej koszykówki, którzy twierdzili, że będzie to jeden z najbardziej emocjonujących i wyrównanych meczów na tegorocznych Mistrzostwach Europy. Chyba nikt, kto wczoraj o 18 zasiadł przed telewizorem, czy komputerem, nie czuje się zawiedziony, bowiem przeciwnicy przez całe 40 minut gry szli ramię w ramię po zwycięstwo w ćwierćfinale. Dobrą wiadomością dla fanów La Roja było to, że Rudy Fernandez powrócił do wyjściowego składu po tym, jak skarżył się na ból kręgosłupa. Oby do końca mistrzostw wytrzymał w relatywnym zdrowiu. W spotkanie lepiej weszli Hiszpanie, którzy otworzyli wynik dwiema trójkami. Jednak nie musieli oni długo czekać na odpowiedź Greków, którzy nie mieli problemów z odrabianiem strat, ale mimo to nie potrafili wyjść na prowadzenie, które wypracowali dopiero na początku drugiej kwarty. Hiszpanie, pomimo wielu eksperckich tyrad o tym, że nie są już tym złotym składem sprzed kilku lat, z meczu na mecz udowadniają, że mają jeden z lepszych ataków na EuroBaskecie oraz solidną defensywę. W pierwszej połowie wczorajszego spotkania rzucali na dobrej skuteczności, około 50%, oraz zmusili Greków do 7 strat, które w większości zostały zamienione na łatwe punkty. Rezultatem było 7-punktowe prowadzenie reprezentacji z Półwyspu Iberyjskiego po pierwszej połowie.
W kolejnej odsłonie po, zapewne, wymownej reprymendzie od trenera Fotisa Katsikarisa jego zawodnicy zaczęli grać bardziej przemyślany basket. Zaliczyli szybki run- 11:0 oraz nie stracili żadnej piłki w trzeciej ćwiartce. Dało im to bardzo wygodną pozycję przed ostatnią kwartą, do której przystąpili z prowadzeniem- 53:55. Niestety pomimo lepszego usytuowania w tabeli wyników, Grecy rozpoczęli ostatnią odsłonę bardzo nerwowo, notując już w PIERWSZEJ MINUCIE aż 4 faule. Nie muszę chyba wspominać na jakiej skuteczności rzucają osobiste Hiszpanie i co z tego wyszło. Wystarczy napomknąć, że w całym spotkaniu trafili 20 z 24 z linii i zapewne był to jeden z kluczy do zwycięstwa. Kolejną bolączką Greków było ogromne zmęczenie, które dało się we znaki w decydujących momentach spotkania, gdzie Grecja przez prawie 5 minut nie zdobyła żadnego punktu. Po trójce Sloukasa, która dała jego reprezentacji przedłużenie nadziei i zmieniła wynik na tablicy na- 72:71 dla La Roja, wolne wykonywał Pau Gasol. W połowie skutecznie. Niestety niecałe 3 sekundy do końca meczu zmusiły Giannisa Antetokounmpo do oddania niecelnego rzutu z połowy. Nie chce sobie wyobrażać, co by było, gdyby zawodnik Milwaukee Bucks trafił tę trójkę... Ostatecznie Hiszpanie, jako pierwsza drużyna zameldowali się w półfinale, gdzie poczekali sobie kilka godzin na rywala z pary: Francja-Łotwa.
Najlepsi statystycznie:
Hiszpania: nie kto inny, Pau Gasol: 27 pts, 9 reb, 3 as
Grecja: Giannis Antetokounmpo: 12 pts, 17 reb, 1 as
Francja 84:70 Łotwa
Kto z was, drodzy czytelnicy, nie miał nastawienia do tego spotkania na poziomie: Łotwa jest skazana na pożarcie? Jeżeli ktoś myślał inaczej, niech zacznie obstawiać u bukmachera, bo musi mieć dobrą intuicję. W porządku, ja też myślałem, że to będzie kolejny spacerek Francuzów i oburzałem się, że mają trochę za łatwo jak na obrońców tytułu mistrzowskiego. Swoją drogą, widzieliście złote logo federacji i sponsora na koszulkach Les Bleus? To się nazywa mistrzowski przepych i pokazanie innym miejsca w szeregu!
Francja bardzo chciała wyjść do tego spotkania na całkowitym luzie, ale nie oszukujmy się, że na takie coś mogli pozwolić sobie tylko Łotysze, od których nikt nie wymaga zdobycia złota. Było to widać od pierwszego podrzutu piłki przez sędziego. Reprezentanci Łotwy robili po prostu swoje i wydaje mi się, że graliby tak przeciwko każdemu z ekip EuroBasketu, kto byłby ich rywalem na tym etapie rozgrywek. Na szczególne uznanie zasługuje Kristaps Janicenoks, który w pierwszej kwarcie sowicie podziurawił siatkę rywali zza łuku. Oczywiście reszta łotewskiej ekipy, złożonej głównie z solidnych zadaniowców, również dołożyła swoje trzy grosze i po pierwszej ćwiartce pachniało nie lada sensacją, bowiem tablica wyników pokazywała 21:25 dla Łotwy. Wyeliminowanie aktualnych mistrzów Europy z tak arcymocnym składem? To byłoby wydarzenie! Podopieczni Ainarsa Bagatskisa w dalszym ciągu starali się grać swoją koszykówkę i utrzymywać wynik na granicy remisu/prowadzenia. Wszystko byłoby pięknie, gdyby Tony Parker nie przypomniał sobie kim tak na prawdę jest dla swojej reprezentacji. Rozgrywający San Antonio Spurs, pod koniec drugiej kwarty, rozpoczął swój taniec z Łotyszami, aplikując im 9 punktów z rzędu i samemu prowadząc francuską ofensywę, wyśrubował wynik na 40:38 na koniec pierwszej połowy.
Po zmianie stron Francuzi zaczęli grać o wiele bardziej agresywnie w obronie, zmuszając swoich przeciwników do błędów. Jednocześnie nie mylili się na atakowanej stronie parkietu i wyglądało na to, że opóźnione TGV w końcu wjechało na właściwy tor i zmierza prosto do półfinału. Dodam tylko, że Łotwa była w stanie zdobyć jedynie 7 punktów w trzeciej kwarcie, więc mecz zaczynał robić się wielce jednostronny.
Ostatecznie zawodnicy Vincenta Colleta nie pozwolili wyrwać sobie zwycięstwa w tym meczu, który miał być jedynie formalnością. Czapki z głów dla Łotwy, która zaszła aż do ćwierćfinału i dzielnie stawiała czoła faworyzowanej ekipie. Nareszcie Francuzi trafiają na swojej drodze na kogoś, kto realnie może zagrozić ich mistrzowskim aspiracją, bowiem w 1/2 finału przyjdzie im zmierzyć się z Pau Gasolem reprezentacją Hiszpanii. Więc kolejna koszykarska uczta już 17 września o godz. 21.
Najlepsi statystycznie:
Francja: Tony Parker: 18 pts, 1 reb, 6 as, 1 st
Łotwa: Janis Strelnieks: 14 pts, 3 reb, 7 as, 1 st
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz